Planowałam napisać dziś o NVC, ale życie napisało inny scenariusz i opowiem o tym, dlaczego znów wrzeszczałam na dziecko. Mijający tydzień był do dupy. „Do dupy” to eufemizm, mam trafniejsze określenie, którego ilustracją jest powyższe zdjęcie (ci, którzy mnie dobrze znają, w mig odgadną, o co chodzi), ale staram się nie używać wulgaryzmów na piśmie. Wiem,…Continue reading Złość, część 4: I znów wrzasnęłam
Autor: DyleMatka
Złość, część 3: Jak zmieniamy się w gady
Ten wpis jest trzecim z cyklu na temat złości i dotyczy neurobiologicznych podstaw mechanizmu złości. W pierwszym poście z tego cyklu opisałam mój problem z wybuchami złości na dzieci, a w drugim opowiedziałam o dziesięciu rozwojowych krokach, które podjęłam, aby nadać mojej złości bardziej cywilizowane oblicze. Tym krokom poświęcę osobne wpisy, a cały cykl zakończę miniporadnikiem zawierającym wnioski…Continue reading Złość, część 3: Jak zmieniamy się w gady
Złość, część 2: Dziesięć kroków ku lepszemu życiu
Ten post jest kontynuacją wpisu sprzed kilku dni, w którym opowiedziałam o moim pierwszym wybuchu złości na synka i jednocześnie jest drugim z cyklu postów o złości i pracy nad nią. Opiszę tu pokrótce działania, jakie podjęłam, aby rozwiązać swój problem ze złością. W kolejnym wpisie streszczę to, co wiem o mechanizmie złości, a w następnych opowiem więcej o…Continue reading Złość, część 2: Dziesięć kroków ku lepszemu życiu
Złość, część 1: Dzień, w którym wrzasnęłam na dziecko
Do dziś wyraźnie pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy wrzasnęłam na swoje dziecko. Było to niemal dokładnie pięć lat temu, Duży skończył akurat 9 miesięcy. Od trzech miesięcy bez skutku usiłowałam rozszerzyć jego dietę o pokarmy stałe. Próbowałam zarówno papek, jak i metody BLW, ale maluch był zainteresowany wyłącznie moim mlekiem. Wreszcie podczas wizyty u mojej mamy…Continue reading Złość, część 1: Dzień, w którym wrzasnęłam na dziecko
Mój hajnid, mój lowneed i ich dwie matki
Mój ostatni wpis dotyczył cech wyróżniających wymagające dzieci; dziś opowiem o tym, skąd się biorą te cechy, a za przykład znów posłużą mi Duży i Mały. Moi dwaj starsi synowie są fizycznie bardzo podobni, jednak pod względem temperamentu różnią się jak ogień i woda. Duży to hajnid, Małego można by określić mianem lowneeda, czyli dziecka mało wymagającego.…Continue reading Mój hajnid, mój lowneed i ich dwie matki
High need baby: z czym to się je?
Czym wymagające dziecko różni się od „zwykłego”, wyjaśnię na przykładzie scenki z życia moich starszych synów, Dużego i Małego, sprzed ponad dwóch lat. Jest pora obiadu, na życzenie chłopaków usmażyłam ich ulubione placki owsiane z bananami. Siadają przy stole, na talerzach lądują placki prosto z patelni, a ja ostrzegam, że są jeszcze gorące. Półtoraroczny wówczas Mały sprawdza ostrożnie,…Continue reading High need baby: z czym to się je?
Chcę być pierwszy!
Dziś rano w naszej łazience rozegrał się łzawy dramat. Nic to dziwnego ani rzadkiego, zważywszy, że Mały ma trzy lata. Piszę o tej konkretnej scenie dlatego, że miała wzruszający happy end i stanowi przykład tego, że za czymś trudnym może kryć się coś pięknego. Poszło o pierwszeństwo przy myciu zębów, o które Duży i Mały…Continue reading Chcę być pierwszy!
Rodzicielstwo bliskości: nieporadnik dla początkujących
Wspominałam już, że przed narodzinami mojego pierworodnego nie miałam w dorosłym życiu do czynienia z niemowlętami. Dopiero w szkole rodzenia i rodzicielstwa dowiedziałam się, jak zakładać bobasowi pieluchę, jak go kąpać, karmić piersią, nosić w chuście i pielęgnować tak, aby wspierać rozwój wielozmysłowy i motoryczny. Szkoła ta przekazywała wiedzę o ciąży, porodzie i macierzyństwie, odwołując się…Continue reading Rodzicielstwo bliskości: nieporadnik dla początkujących
Życie tu i teraz
W czasach przed dziećmi nie umiałam żyć tu i teraz. Sporo czasu poświęcałam na roztrząsanie przeszłych zdarzeń, ale jeszcze więcej – na wybieganie myślami w przyszłość, snucie planów i marzeń. Często się martwiłam i myślałam o tym, co złego może się przydarzyć i jak mogę się przed tym chronić. Takie myślenie o przyszłości jest dobre, o ile nie…Continue reading Życie tu i teraz
Mój przepis na depresję poporodową
Kilka miesięcy po narodzinach Dużego wpadłam w depresję poporodową. Co ciekawe, nie od razu ją rozpoznałam, choć miałam za sobą kilka epizodów depresji – zarówno „zwykłej”, jak i sezonowej – i sporo czytałam o tej pojawiającej się post partum. Nie wiedziałam, że ta choroba może objawiać się nie smutkiem, lecz permanentnym wkur…, hmmm, wkurzeniem „bez powodu”…Continue reading Mój przepis na depresję poporodową