Dziś rano w naszej łazience rozegrał się łzawy dramat. Nic to dziwnego ani rzadkiego, zważywszy, że Mały ma trzy lata. Piszę o tej konkretnej scenie dlatego, że miała wzruszający happy end i stanowi przykład tego, że za czymś trudnym może kryć się coś pięknego.
Poszło o pierwszeństwo przy myciu zębów, o które Duży i Mały ostro rywalizują. Jest to jeden z licznych obszarów braterskiej rywalizacji, o której nieraz będę tu pisać. Jakiś czas temu umówiliśmy się, że po śniadaniu w pierwszej kolejności ma myte zęby Duży, a przed snem – Mały. Dziś rano Mały uznał jednak, że chce być pierwszy i wyraził swoją wolę wrzaskiem, próbą zrzucenia Dużego ze stołeczka oraz walnięciem go z bańki w czoło (to musiało boleć). Odsunęłam Małego stanowczo, powiedziałam, że nie zgadzam się na bicie i przytuliłam płaczącego Dużego. Mały wpadł w szał i próbował kopać to mnie, to Dużego, krzycząc, że chce być pierwszy.
Agresja Małego wywołała w pierwszej chwili moją złość, ale zdołałam zareagować niezgodnie z pierwotnym odruchem. Przez moment miałam ochotę na niego wrzasnąć, ale na szczęście szybko pojawiła się refleksja, że nie nauczę go w ten sposób panowania nad własną agresją. Przytrzymałam więc tylko wierzgające nogi i powtórzyłam, że nie zgadzam się na kopanie.
Kiedy trochę się uspokoił, ale nadal płakał, tak sobie porozmawialiśmy:
– Jesteś chyba rozzłoszczony, bo chciałeś być pierwszy?
– Tak! Jestem bardzo, bardzo zły i smutny! Chcę, żeby Duży miał zawsze brudne zęby! Nigdy mu nie myj!
– Lubisz, kiedy najpierw myję zęby tobie? Lubisz być pierwszy?
– Tak! Chcę zawsze być pierwszy! Nigdy nie chcę być drugi! Nie lubię być drugi!
– Chcesz być dla mnie ważny, tak?
– Tak… (smutne chlipnięcie)
– Posłuchaj mnie, maluchu. Jesteś dla mnie bardzo, bardzo ważny. Jesteś moim najważniejszym na świecie Małym.
Szeroki uśmiech rozjaśnił zapłakaną buzię.
– Kocham Cię, mamo. Pobawimy się?
I tak oto wybuch trudnych emocji doprowadził do umocnienia mojej więzi z synkiem. Ktoś mógłby ocenić, że jestem permisywną matką, toleruję agresję i wychowuję rozwydrzonego bachora. A ja to widzę tak, że za każdym trudnym zachowaniem kryją się emocje wywołane niezaspokojonymi potrzebami. Jeśli tylko jestem w stanie, to staram się dostrzec te potrzeby i zaspokoić je w sposób akceptowalny dla wszystkich zaangażowanych. To właśnie jest sedno zarówno rodzicielstwa bliskości, jak i porozumienia bez przemocy (NVC). Moje bezproblemowe środkowe dziecko najwyraźniej było niepewne, czy jest dla mnie wystarczająco ważne, bo od zawsze więcej czasu poświęcam wymagającemu i labilnemu Dużemu, a trzy miesiące temu do naszej rodziny dołączył nieodkładalny przez większość czasu Malutki. Nie umiejąc inaczej spełnić swojej potrzeby bycia ważnym dla mamy, trzylatek walczył z bratem o pierwszeństwo przy myciu zębów.
Dlaczego uważam takie podejście za lepsze od tradycyjnego, zgodnie z którym powinnam jakoś ukarać Małego za agresję? Ponieważ jestem w stanie porównać skutki obu tych podejść na podstawie własnego doświadczenia. Nie zawsze bowiem reaguję w taki sposób; czasem warczę, szantażuję, krzyczę na dzieci. Od lat mam problem z własną złością, coraz mniejszy dzięki ogromnej pracy nad sobą. Kiedy reaguję tak, jak dziś, nie tylko umacniam więź z moimi synami, ale też momentalnie rozładowuję nagromadzone w nich napięcie i w efekcie one zachowują się lepiej. Po tej scenie w łazience Mały przez cały dzień był spokojny i radosny oraz zgodnie bawił się z Dużym. Wiem, że gdybym na niego nakrzyczała, co chwila wybuchałyby awantury między braćmi, a wieczorem Mały urządziłby długą histerię „bez powodu”. Naprawdę warto spojrzeć pod powierzchnię trudnych zachowań.
Cudownie się zachowałaś! Ja dopiero się tego uczę, czytam „rodzeństwo bez rywalizacji” i widzę pierwsze efekty 🙂
Dziękuję! Przy tym skłamałabym, twierdząc, że zawsze tak się zachowuję. Trzymam kciuki za Waszą dobrą komunikację i relację.
Cudnie by było zawsze tak reagować! Ją jeszcze jestem na etapie Chciałabym ale emocje biorą górę 😞 a poza tym nie wiem jak tłumaczyć synkowi 2,5 roku który w takich sytuacjach krzyczy tylko nieeeeee, na cokolwiek co powiem a do tego jeszcze nie mówi więc dialogu brak. Kiedy czekam aż się uspokoi to wtedy on już nie ma chęci na słuchanie i ucieka..jakieś pomysły? Pozdrawiam serdecznie
Tak, mam pomysł. Możesz później, w trakcie zabawy, wziąć dwa ludziki Duplo czy dwie maskotki i odegrać niemal identyczną scenkę z ich udziałem – z tą różnicą, że ludzik-synek np. krzyczy „Jestem zły!”, a ludzik-mama reaguje spokojnie i empatycznie.