Zajrzałam dziś do pliku, w którym zapisuję terminy i czas trwania moich sesji coachingowych i odkryłam, że wkrótce osiągnę ważny kamień milowy. Otóż swego czasu postanowiłam, że zacznę oferować coaching online (a nie tylko na żywo, w gabinecie), kiedy będę miała na koncie 100 godzin doświadczenia. Już wkrótce przekroczę tę granicę, a zatem serdecznie zapraszam tych z Was, którzy są zainteresowani, do kontaktu ze mną (info@dylematki.eu). Mogę w najbliższych tygodniach rozpocząć maksymalnie pięć nowych procesów coachingowych.
Czym jest coaching? To partnerski proces nastawiony na realizację celu klienta przez niego samego. Coach jest towarzyszem podróży i sojusznikiem klienta: wspiera go, zadając mu pytania, stawiając przed nim wyzwania i operując ciszą. Coaching nie jest:
– psychoterapią (która obejmuje ludzi poszukujących zdrowia psychicznego),
– szkoleniem (szkolę uczestników moich warsztatów),
– mentoringiem (mentorką bywam dla moich klientów pozacoachingowych – tych z warsztatów i tych, którzy zgłaszają się do mnie po konsultację, choć czasem moi klienci coachingowi proszą mnie o parę minut mentoringu)
– doradztwem (coach nie daje rad, lecz pomaga klientowi dotrzeć do własnych odpowiedzi).
Zajmuję się life coachingiem, czyli osiąganiem celów osobistych (a nie wyników biznesowych/sprzedażowych). Jakiego rodzaju zmiana jest możliwa dzięki coachingowi? Aby Wam to unaocznić, pozwalam sobie przytoczyć rekomendację napisaną przez moją klientkę, która niedawno osiągnęła swój cel, Katarzynę Wawrzycką. Jej dane udostępniam za jej zgodą – bez tego nie ujawniłabym nikomu, że jestem jej coachem ani, nad czym pracuje (wszystko, co mówi klient jest poufne, o ile nie zdradza mi czegoś, o czym zgodnie z prawem muszę poinformować organy ścigania). Oto rekomendacja, za którą jestem jej ogromnie wdzięczna:
„Uczciwie mówiąc, nie byłam przekonana do tego całego coachingu 🙂 Ale miałam poczucie, że doszłam do ściany. Nie radziłam sobie ze swoimi emocjami, miałam ciągłą gonitwę myśli i poczucie, że mój mózg ani przez chwilę nie odpoczywa. A moje ataki złości były poza wszelką kontrolą.
Idąc do Agnieszki liczyłam, że da mi jakieś narzędzie, coś zewnętrznego, do czego będę mogła się odwołać w „chwilach słabości”. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu dostałam dużo, dużo więcej. Sesja po sesji Agnieszka „zabierała” mi kolejne powody do złości. Radio w mojej głowie się uciszyło, a ja zwolniłam, co wcale nie oznacza, że robię mniej. Po prostu już się tak nie rzucam jak ryba bez wody. Ale największym zaskoczeniem było to, że ten spokój, którego szukałam, jest we mnie, tylko do tej pory skutecznie go zagłuszałam. Już nie szukam technik, które mi się pomogą uspokoić, bo mam poczucie, że po prostu pływam w przyjemnym, ciepłym morzu samoregulacji. To nie jest tak, że osiągnęłam jakieś oświecenie i jestem kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora. Ale wiem już, że po pierwsze to wcale nie jest złe czuć się źle. A po drugie, że mam w sobie wszystko, czego potrzebuję, żeby uspokoić wzburzone fale.
Mogłabym jeszcze dużo pisać. O tym, jak stałam się uważniejsza i zaczęłam dostrzegać takie rzeczy jak kolor zieleni w deszczu. O tym, jak bycie tu i teraz przestało być abstrakcją, i stało naturalnym odruchem. Albo o tym, że dopuściłam do głosu emocje i wreszcie poczułam czym jest empatia. Ale napiszę tylko, że decydując się na coaching myślałam, że to akt desperacji, a okazało się, że to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu.”
Jeśli brakuje Ci self-regowego, pełnego radości życia spokoju i – uwaga – jesteś gotowa/gotów zakasać rękawy i zabrać się do pracy nad swoim celem, zapraszam Cię do kontaktu!